Murale "Urzeczenie" i "Bielsko-Biała to plac zabaw"

Czy „Urzeczenie” w Bielsku-Białej rzeczywiście urzekło jego mieszkańców?

Bielsko-Biała, teraz jedno miasto, ale jeszcze 31 grudnia 1950 roku miasta były dwa. Bielsko, o którym pierwsze wzmianki zaistniały już w XIV wieku i Biała, o której można było usłyszeć nieco później, bo w wieku XVI. Oba miasta nie próżnowały, bo na przestrzeni lat, w pierwszym rozwijał się prężnie handel, przemysł i sukiennictwo, a w drugim chociażby tkactwo. Pomimo bardzo bogatej historii i mnóstwa niuansów w procesie scalania Bielska z miastem Białą, można wyciągnąć wniosek, iż połączyła je miłość do pracowitości.

Oczywiście, często za miłością (ale to nieco subiektywna ocena) kryje się motyw nowych możliwości finansowych, zatem zamiast dwóch dobrze prosperujących miast w dziedzinie handlu, tkactwa, sukiennictwa itd. postanowiono stworzyć imperium! W skali światowej Bielsko-Biała może nim nie jest, ale ten, kto choć trochę interesuje się przemysłem motoryzacyjnym, spożywczym, a nawet obróbką materiałów, wie, że miasto cieszy się opinią „Śląskiego Manchesteru”. 

Co jednak z motywem tworzenia relacji nie owianym chłodem pieniędzmi? Otóż, miłość jest jedną z karmicielek sztuki, a ta z kolei stanowiła i stanowi istotny element budulcowy niegdyś osobno Bielska i Białej, a dziś ich „związkowi”. Odwołując się do jej szerszego pojęcia, jakim jest kultura, nie sposób pominąć jej obecności w kształtowaniu się omawianego miasta. Od instytucji kulturalnych, teatrów, domów kultury, Galerii Bielskiej BWA, Muzeum na Zamku Książąt Sułkowskich, Studia Filmów Rysunkowych i wielu, wielu innych elementów, które nadają pikanterii koneksji Bielska z Białą, ciekawym zjawiskiem jest powiększająca się z każdym rokiem galeria murali. Te wielkoformatowe dzieła od 2008 roku zdobią obiekty architektoniczne w mieście. Powstają one pod patronatem Galerii Bielskiej BWA, która postanowiła od 2014 roku razem z Fundacją Galerii Bielskiej, patronować projektowi „oBBraz miasta”. Szczególnym rokiem był 2021, ponieważ Bielsko obchodziło z Białą „70. rocznicę ślubu”. W prezencie rocznicowym podarowany został wyjątkowy mural autorstwa Oteckiego pt. „Urzeczenie”. Zanim uwaga jednak zostanie skierowana ku malowidłu zdobiącemu plac Ratuszowy 7, czyli serce miasta (organ niezbędny w miłości), słów kilka o autorze. To człowiek bardzo wszechstronnie uzdolniony, absolwent wrocławskiej ASP, z krwi warszawiak, który aktualnie żyje i tworzy we Wrocławiu. No właśnie, z krwi Warszawiak. Dlaczego zatem jest twórcą tak ważnego muralu, jakim jest ten na 70-lecie dwumiasta Bielska-Białej? Otóż, z inicjatywą namalowania muralu nie wyszedł on sam, lecz wcześniej wspomniana Bielska Galeria BWA, która, patronowała w tamtym czasie już siódmej edycji „oBBrazu miasta”. Być może, do współpracy z Wojciechem Kołaczem (bo to właśnie on kryje się za pseudonimem) zachęciła krążąca o nim opinia, która głosi, iż jest fanatykiem miejskich legend. BWA dumnie twierdzi, że artysta rzetelnie zapoznał się m.in. ze starymi bielskimi pocztówkami, lokalną sztuką ludową, a nawet z symboliką miasta. Podobno, jego główną inspiracją było sgraffito Jana Zippera na Teatrze Lalek „Banialuka”. Ustaliwszy zatem tropy, wedle których Otecki kierował się projektując prezent rocznicowy dla Bielska-Białej, nie powinno sprawić trudności odczytanie i zinterpretowanie tegoż muralu przez mieszkańców miasta. 

Mural "Urzeczenie"
Mural Oteckiego pt. „Urzeczenie” – zdj. własne

Kierując uwagę na podarunek rocznicowy, nie sposób nie zadać sobie pytania (szczególnie widząc go po raz pierwszy) co on w ogóle przedstawia? Okazuje się, że nawet mieszkańcy Bielska lub Białej, z czasów, zanim miasta zostały połączone, mają z tym problem. Sam mural na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie estetycznego, zachowawczego lecz nie za bardzo zachęcającego do pochylenia się nad nim i zatracenia się w przyjemność reflektowania. Po jego dokładnych oględzinach, można dostrzec co najwyżej trzy postaci, lilie i róże. Tak naprawdę, to jedyne elementy, które jesteśmy w stanie zidentyfikować w krótkim czasie. Sam autor w rozmowie z Bielską Galerią BWA opisuje mural następująco: 

„Główny motyw muralu to trzy postaci. Środkowa personifikuje rzekę Białą, po bokach symbolicznie ukazałem oba miasta. Układ kompozycyjny postaci sugeruje most.” 

Twierdzi, że ta konstrukcja odzwierciedla relacje mieszkańców, którym nie straszna jest już rzeka będąca pewnego rodzaju barierą. Sugeruje, iż społeczność miasta realnie pokonuje tę i wiele innych przeszkód na drodze ku zjednoczeniu. Główny motyw muralu jest zatem wyjaśniony. A co do wcześniej wspomnianych kwiatów, to są one niczym innym, jak odwołaniem do heraldyki miast. Przekaz płynący z elementu spersonifikowanych trzech postaci jest oczywiście bardzo szlachetny, aczkolwiek zaczerpnięcie inspiracji kwiatowych z herbów miasta, do najbardziej kreatywnych już nie należy.

Posiadając wiedzę na temat tego, co stanowiło inspiracje do powstania całego muralu i  wiedząc jak on wygląda, można zweryfikować, czy autor rzeczywiście wczuł się tematykę Bielska-Białej. Pierwszy element – kolory. Mural bez wątpienia jest zainspirowany kolorystyką otaczających go budynków na Placu Ratuszowym. Można wyciągnąć wniosek, że Kołaczowi tak bardzo się te barwy spodobały, że zapomniał o tych, które jakkolwiek wyróżniłyby dzieło na tle architektury. Mural nie jest po prostu dostrzegalny wśród dosyć gęstej zabudowy w tamtym obszarze. 

A propos wcześniej wspomnianego już sgraffito na ścianie „Banialuki”, którym rzekomo sugerował się Otecki, po obejrzeniu innych prac tegoż autora, raczej nasuwa się wniosek, że styl „Urzeczenia” jest obecny w wielu innych jego wielkoformatowych dziełach, takich jak, np. w  muralu z 2014 roku w Kostrzynie nad Odrą, muralu zainspirowanego postacią Światowida w Biskupinie, muralu z 2012 w Łodzi itd.

Poznawszy jego twórczość, nasuwa się wniosek, że inspiracje bielskim sgraffito to słaba wymówka do stworzenia muralu, w stylu, w którym autor po prostu czuje się dobrze. Wpływu bielskich pocztówek raczej możemy szukać na marne w muralu, bielskiego folkloru, który jest mieszanką żywych barw, emocji i dynamiki, z resztą też.

Wiedza, z której zatem skorzystał przy stworzeniu pracy, nie jest wiedzą rzetelnie zbieraną, bo to, że Bielsko-Biała to miasto składające się z dwóch niegdyś osobnych, że dzieli je rzeka Biała, i że w herbach są kwiaty takie jak lilie i róże, jest po prostu wiedzą z malutkiej pigułki, w której nic więcej się nie zmieściło. Mural stanowi zatem swoisty rodzaj nieudanego prezentu rocznicowego od gościa na przyjęciu, którego rodzina kojarzy, ale tak naprawdę nikt nie wie kim jest, włącznie z jubilatami.

Jak można było uniknąć tej sytuacji? Jednym z wyjść było oczywiście niezapraszanie Oteckiego do projektu „oBBraz miasta”, a tym bardziej nieangażowanie go w 70-lecie Bielska-Białej. Aczkolwiek, prezent na rocznicę wypada jednak podarować. Mural sam w sobie był dobrym pomysłem, ale po prostu trzeba było znaleźć odpowiedniego artystę, który stworzyłby adekwatny projekt. Okazuje się, że wcale nie trzeba szukać daleko, bo spacerując ul. Henryka Sienkiewicza napotkać można dzieło Piotra Graffa. Jest on młodym (uwaga) bielszczaninem, który w 2015 r. stworzył bardzo interesujący mural pt. „Bielsko-Biała to plac zabaw”. Jak sama nazwa wskazuje, dzieło przedstawia swoisty plac, na którym bawią się dzieci. Niby nic szczególnego, ale cały urok tkwi w zabawkach, które są w ich posiadaniu. Stanowią one miniatury obiektów różnego rodzaju, które są charakterystyczne dla miasta, a wręcz stanowią jego zinternalizowaną część. Do tych przedmiotów można zaliczyć m.in. postaci Reksia oraz Bolka i Lolka, które powstały w Bielskim Studiu Filmów Rysunkowych, kolejkę linową z Szyndzielni, Fiata 126p zwanego „Maluchem”, charakterystyczne żaby z fasady kamienicy znajdującej się przy ulicy Targowej, Teatr Polski, Katedrę św. Mikołaja, a nawet zaprojektowany w bielskim Szybowcowym Zakładzie Doświadczalnym model szybowca SZD-9 Bocian. To nie wszystkie elementy muralu, które z resztą w fenomenalny sposób ukazują składniki budulcowe miasta. Ewidentnie unaoczniona jest duża wiedza autora o Bielsku-Białej. Wbrew pozorom, nie odniósł się on do tzw. „banałów” (do których z resztą można zaliczyć kwiaty z heraldyki i rzekę Białkę), ponieważ wiedza o wcześniej wspomnianym szybowcu, kamienicy „Pod Żabami”, a nawet katedrze św. Mikołaja nie jest wiedzą, którą posiada każdy bielszczanin, a tym bardziej ktoś spoza miasta. Nie sposób nie wspomnieć też o symbolice dzieci, które to stanowią przyszłość, i które mogą ją budować na tak dobrym fundamencie, jakim jest Bielsko-Biała. Gdyby właśnie to wielkoformatowe dzieło było prezentem na 70 rocznicę, stanowiłby rodzaj albumu, w którym umieszczone są cudowne chwile przypominające o niesamowitej historii. Z takiego podarunku jubilaci z pewnością by się ucieszyli. 

Mural Piotra Graffa pt. „Bielsko-Biała to plac zabaw” – zdj. własne

Na tym etapie można wyciągnąć kilka wniosków, mianowicie, czasami lepiej poprosić kogoś bliskiego o pomoc, niż szukać jej u obcych – chodzi oczywiście o posiłkowanie się lokalnymi artystami w projektach stricte związanych z danym miastem, niż o zapraszanie do nich kogoś z zewnątrz. Drugim wnioskiem jest to, że pewnego rodzaju prostota zawsze się obroni, ponieważ jak wiadomo, mural przede wszystkim ma cieszyć oczy mieszkańców danego miasta, ale też powinien skłonić ich do refleksji. Oba omawiane murale spełniają tę rolę, gdyż oba są estetyczne, ale tylko ten autorstwa Graffa przykuwa uwagę m.in. przez kolorystykę, której składowymi są kontrastowe barwy. Oba skłaniają do ich głębszych analiz, aczkolwiek „Urzeczenie” Oteckiego jest dziełem kolokwialnie mówiąc „trudnym do zrozumienia”, o czym świadczą m.in. wyniki sondy ulicznej zrealizowanej przez „bielsko.tv”. Mural Piotra Graffa natomiast, do zinterpretowania „trudny” nie jest, a co więcej przywołuje u wielu mieszkańców Bielska-Białej miłe wspomnienia, stanowi kompendium wiedzy dla młodych pokoleń, a także przypomina o dorobku jego bielskiej społeczności. Przygotowując ważne imprezy, takie jak rocznice ślubu, czy też jubileusze istnienia miasta, należy zadbać nie tylko o elementy przyziemne, takie jak  atrakcje, prezenty, menu artystyczne i restauracyjne, ale przede wszystkim o atmosferę. To ona decyduje o tym, czy dana uroczystość będzie uchodziła wśród gości za udaną lub nie. Nawet jeżeli wszystkie inne elementy będą perfekcyjnie dopracowane, to na nic wysiłki organizatorów, jeżeli goście nie będą się dobrze bawić, a jubilaci będą niezadowoleni. Po takich eventach, czasem nawet na długie lata, pozostaje gorzki niesmak, a tym niesmakiem w przypadku 70-lecia Bielska-Białej jest mural Oteckiego.